poniedziałek, 10 października 2016

Wrota

- Chyba musimy pogadać.
Takie oświadczenie usłyszała Penny kiedy chwiejnym krokiem wkroczyła do jasnej kuchni.
To nie moja kuchnia, pomyślała.
Jej kuchnia była ciemna i zimna. Nic specjalnego się tam nie działo od dwóch lat. Wety właśnie straciła cały możliwy zapał do gotowania, nawet dla siebie samej.
Gdy była z Zero to zwykle zamawiali jedzenie do domu.
Pomieszczenie oświetlane było przez światło słoneczne, które było cholernie natarczywe. Ciemne zasłony zostały zdjęte i prawdopodobnie wyrzucone do kosza na śmieci, teraz zastąpione przez delikatną kremową firanę.
Mama siedział przy stole i siorbał kawę z jej najlepszej filiżanki, jedynej filiżanki, którą trzymała na specjalne okazje.
Śniadanie czekało w gotowości.
Dziewczynie na ten widok aż zaburczało w brzuchu. Zignorowała to. Nie chciała jeść.
-Niby o czym chcesz gadać?
-Coś wczoraj się stało. - Mama był zatroskany, martwił się o nią. - Wiesz o czym mówię?
Penny pokręciła głową.
-Nic się wczoraj nie wydarzyło.
Mężczyzna gwałtownie wstał i z niemałym hałasem odstwił filiżankę w błękitnym kolorze, teraz przyozdobioną czerwoną szminką.
-Gdzie są fajki?
-Chciałaś się zabić!
Mówili jednocześnie. Penny znieruchomiała. O czym ten pajac gada?
-Nie chciałam ze sobą skończyć.
Głos jej się załamał.
-Byłem świadkiem czegoś zupełnie innego, do kurwy nędzy!
Miała sen o tym, że spada. Tego była absolutnie pewna. Widziała Zero, który wyciągał do niej rękę, albo chciał ją popchnąć.
-A może ten gnój ciebie do tego zmusza.
Mama od zniknięcia Zero zrobił sie strasznie na niego cięty. Widział jak Penny cierpi. Ona bardzo chciała się z tym uporać, tęskniła za swoim towarzyszem.
Razem zawalczyli z Pendragonem, który omamił całe miasto i każdy chodzi u niech na krótkiej smyczy. Jednak mało kto zdawał sobie sprawę z tego, co Pendragon zrobił by uzyskać taką władzę. Nikt nawet by w to nie uwierzył.
-Nie rozmawiajmy teraz o tym. - Penny mówiła cicho. Była skołowana.
-Jak tam sobie chcesz, ale wrócimy do tego.
Siedzieli w ciszy przy suto zastawionym stole. Nikt nie wiedział co ma powiedzieć. Penny wracała myślami do tych swoich snów, wolałaby myśleć, że to sny zatruły jej umysł, to nie mogły być wspomnienia.
Mama rozejrzał się uważnie po kuchni. Coś przykuło jego uwagę. Nie zauważył tego wcześniej, gdy krzątał się po kuchni.
Pudełko na lodówce aż się prosiło o atencję.
Mama sięgnął po tajemniczy przedmiot. Penny nie spuszczała z niego zmęczonego i półprzytomnego wzroku.
-Masz nowe zainteresowania?
-Co?
Maks pokazał jej tablicę ouija.
Nie było jej tutaj wcześniej. Tak jak nie było wcześniej maski gazowej.

Mężczyzna w ciemnym prążkownaym garniturze stał na chodniku przed kasynem. Tego dnia było czynne dopiero po zapadnięciu zmroku.
Po tej ulicy włóczyli się nieliczni. Zazwyczaj to byli ludzie ze służb oczyszczania miasta albo niedobitki imprezowe takie jak wyuzdane panienki szukające przygód albo napruci tanim alkoholem cwaniaczkowie. Ci drudzy szukali natomiast zaczepki. Szkodniki.
Katan stał w miejscu dobrych kilka minut.
Kątem oka zauważył jak podchodzą do niego dwie panienki do towarzystwa, które ledwo trzymały się na nogach. jedna wsparta o drugą, inaczej obie by wyłożyły się na chodniku pełnego tłuczonego szkła.
-Hej, kochasiu.
Wybełkotała czarnowłosa dziewczyna i zaraz puściła oczko. Zionęła przetrawionym alkoholem, potwornie cuchnęła. One obie wyglądały tandetnie i tanio.
Katan obrzucił je tylko pełnym politowania spojrzeniem.
Obleśne suki.
-Odezwij się dupku! - Warknęła koleżanka czarnowłosej, niewysoka blondynka w błyszczących butach ze złamanymi obcasami.
Mężczyzna w garniturze wyjął dłonie z kieszeni. Nadal nosił białe rękawiczki.
-Co ty se, kurwa, myślisz? Że niby nas zignorujesz i se pójdziemy?
-Zapłać nam! - Blondynka już się nie chwiała. Włączył jej się agresor.
-Racja. Masz czas jest kurewsko cenny.- Czarnowłosa bez oporów zawtórowała agresywnej kumpeli.
Obie zaśmiały się. Myślały, że mają przed sobą frajera, która da się im oskubać z kasy. Ciągle nacinały na forsę swoich „klientów", czy to się komuś podobało czy też nie. Miały to ewidentnie w dupie.
Katan powoli odwrócił się ku dziewczynom, ich śmiech kojarzył mu się z hienami. I to takimi, które trzeba jak najszybciej zgładzić. Podniósł lewą dłoń na wysokość oczu.
Dziewczyny pomyślały, że ten wyelegantowany dupek pokaże im magiczną sztuczkę. One nie nabierają się na takie tanie sztuczki. Są luksusowymi paniami do towarzystwa i kurwa należą im się pieniądze, nawet za minutę spotkania.
Mężczyzna pstryknął tylko palcami. Pstryk.
„Luksusowe damy do towarzystwa“ rozwiały się jak para.

- Jak to się stało?
Pendragon siedział za ogromnym mahoniowym biurkiem. Otaczał go swobodnie unoszący się wokół obłok dymu. Gdy tylko o tym pomyśli, ten dym mógł kogoś zabić. Na tym to polegało. Podobało mu się to, nie musiał brudzić sobie rąk. Jednak gdy zabrakło tego gówniarza, który tę moc mu podarował, a raczej zmusił go do tego, coraz trudniej było mu kontrolować ten dym. Był z zewnątrz spokojny, ale to tylko gra pozorów. Wewnątrz aż kipiał od gniewu.
Wszystko przestało działać jak należy.
-Nie mam pojęcia.
Po drugiej stronie biurka, na wprost Pendragona stała młoda dziewczyna w czerwonej wieczorowej sukni. Jego osobista asystentka, równie śliczna co zabójcza.
-Kotku, nie mów tak do mnie. Nie znoszę tego, dobrze o tym wiesz, prawda?
Ria, bo tak nazywała się asystentka Pendragona zadrżała na ciele. Zapamiętała dobrze ostatnią nauczkę jaką dał jej szef, gdy powiedziała, że nie ma pojęcia o tym co się wydarzyło. Przez kilka tygodni przebywała w prywatnej klinice po ciężkim pobiciu. Była wtedy bliska śmierci.
-Samowolka. - Pendragon wyprostował się w fotelu obitym skórą. - Oto co się wydarzyło.
-Tak. Samowolka.
Ria powtórzyła bezmyślnie.
-Kto wypuścił te dzieciaki? Kto im pozwolił dręczyć moją przynętę?
Ton mężczyzny ze spokojniego zmienił się w warczenie.
-Wkrótce się tego dowiem.
Asystenka tym sposobem próbowała spacyfikować mierzącego ponad dwa metry wzrostu i potężnie zbudowanego mężczyznę.
Dym nad jego głową kręcił się niespokojnie jak lew w klatce, gotów rzucić się na każdego kto się mu nawinie.
-Przypomnij mi, kto wykończył też te niewinne sierotki, zanim zdążyliśmy je sprać na kwaśne jabłko. - Pendragon sięgnął po kolejne cygaro. Dzisiaj wypalił już trzy.
-Zarejestrowaliśmy obecność Katana w okolicy.
-A jemu kto pozwolił się tutaj panoszyć. Myślałem, że sobie z nimi coś wyjaśniłem, mieli się nie wtrącać, wszystko mam pod kontrolą.
Dym nagle ruszył na Rię, był swoistym wyrazem gniewu Pendragona. Zatrzymał się tuż przed jej poprawianą niejednokrotnie przez chirurga twarzą.
Dziewczyna nawet nie mrugnęła okiem, to nie pierwszy raz gdy ten obłok dymu zmierzał gwałtownie w jej stronę i zatrzymywał się tuż przed nią.
Zanim zdążyła coś powiedzieć jakiś głos w ciemnym kącie gabinetu przemówił za nią.
-Nie masz wszystkiego pod kontrolą.
Oczy Pendragona mało nie wyszły z orbit.
Katan powoli podszedł do nich poprawiając krawat.
Ria katem oka przyjrzała się mężczyźnie. Odetchnęła w duchu gdy zorientowała się, że nie ma na dłoniach tych swoich rękawiczek. Dobry znak.
Pendragon wstał.
-Czego chcesz?
-Spokojnie, to wizyta towarzyska.
W tym momencie Katan podniósł ręce i zaraz je opuścił.
-Nie panujesz nad własnym miastem.
Mówił spokojnie i to właśnie przerażało Rię.
-Pozwoliliśmy sprawować ci władzę nad tym chlewem, zostawiliśmy dym i daliśmy czas, który marnujesz.
Pendragon milczał. Spokorniał przed szczupłym facetem w eleganckim stroju, którego spokojnie mógłby rozwalić w walce na gołe pięści.
-Miałeś tylko naleźć i zwrócić nam naszą własność, która po twojej nieudanej akcji przepadła i przebywa poza naszym zasięgiem. Może jest nawet w wymiarze innym niż nasze. Żyje. To wiemy na pewno. A ty nic z tym nie zrobiłeś.
-To nie tak. - Pendragon był opieprzany przez tego cherlaka przy swojej podwładnej, jak dzieciak w podstawówce. To było nie do zniesienia.
-Milcz.
Pendragon zamilkł. Poczerwieniał tylko na twarzy zoranej bliznami.
-Nie potrafisz nawet zastawić porządnej pułapki, twoi ludzie to smarkacze, którzy robią co chcą.
-Nie kazałem im jej zabić.- Pendragon był na twarzy ni czerwony, ale już purpurowy.
-Zamilcz! Wrota wkrótce się otworzą. A ty nie będziesz potrzebny po tym czasie.

W tym samym czasie, gdy Pendragon tłumaczył się przez Katanem tablica ouija, którą znalazł przyjaciel Penny zadrżała i poleciała w powietrze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz