piątek, 7 października 2016

To nie tak miało być

-Kurwa! Myślałem, że skoczy.
Beto był wyraźnie rozczarowany. Gapił się w to okno jakąś godzinę.  Szlag! Wszystko poszło nie tak jak trzeba. Ta suka miała zdechnąć na własne życzenie. To niemożliwe, żeby ktoś miał tyle, kurwa farta w życiu.  To się po prostu w głowie nie mieści. Od tygodni ją mamił obietnicami spotkania z Zero, wmówił jej, że jego pan nie żyje i nie wróci, bo nawet takie upiory jak on umierają. Ciągle nawet nocą pokazywał jej obrazy z dnia kiedy widziała go po raz ostatni. Chciał aby dobrze zapamiętała ten moment gdy zostawiła go na pastwę Pendragona i jego pupila, co za bardzo lubił bawić się nożami. Tyle pracy poszło się jebać. Beto  zacisnął pięści tak mocno,  że paznokcie poprzebijały mu skórę na dłoniach.
-Nie szalej głąbie - westchnęła En rzucając niedopałek gdzieś w kąt uliczki. - Nic nie poradzisz, więc nie ma co się nakręcać. -  Odkąd tutaj trafili nie rozstawała się z papierosami, uwielbiała zapach dymu. i te wszystkie bajki o szkodliwości tego, jak to nazywają ludzie „zabójczego nałogu".
-Mieliśmy się jej pozbyć zanim Zero się przebudzi. - jeszcze chwila a chłopak wyglądający na jakieś piętnaście może szesnaście lat zacząłby krzyczeć do swojej starszej koleżanki tym swoim piskliwym głosem.
Beto czuł jak jego twarz czerwienieje mu z tych nerwów.  Rozkaz był jasny. Ta cała Penny miała zniknąć, wszystko jedno jak. Już dość namieszała w głowie jego pana. Chłopak był totalnie wściekły, kiedy dowiedział się, że Zero przyszły następca Pendragona zwiał i zadomowił się w budynku grożącym zawalenie i w dodatku u jakieś laluni. Jego pan został uczłowieczony i a jego siła spacyfikowana.
Ale...
Ktoś na tym wszystkim stracił, ale ktoś też zyskał.
Pendragon miał okazję żeby się popisać, osiąść na laurach. Zmarnował szansę, nie zabił dezertera.  Ostateczne rozprawienie się z dużo młodszym i potężniejszym rywalem okazało się klapą. Miał go pod nosem i nie dał rady go zabić. Może aż tak bardzo nie chciał pozbywać się powodu swoich obsesji i nocnych koszmarów, bo wtedy jego życie chyba sens by jakiś straciło.
Beto śmiał się po kryjomu, kiedy ten napakowany brzydal miotał się po swoim pałacu i wyklinał Zero, tą jego lalunię, nawet tego przebierańca co sterczy teraz w tym zasranym oknie.
Nastolatek uspokoił się trochę.
-Lepiej wracajmy. - Szepnęła En.
Zadrżała z zimna. Jak to możliwe by temperatura tak drastycznie spadła? W dzień niesamowity upał, a teraz co, jesienny jakiś chłód.
- Czujesz to? - Beto też by jakiś tak zaniepokojony. Coś tu ewidentnie jest nie tak.
- Ktoś nadchodzi, prawda?
En była pewna tylko jednego. Ten ktoś zaraz tu będzie i ta noc może okazać się jeszcze gorsza niż mogłoby się wydawać jeszcze sekundy temu.
Dziewczyna rozejrzała się uważnie. Nie było wiatru, nawet lekkiego zimnego podmuchu co przenikał człowieka do szpiku kości. Na ulicy też było pusto jakby każdy już znalazł sobie kryjówkę i z  bezpiecznego miejsca może obserwować co się za chwilę wydarzy.
- Spierdalamy stąd. - Beto mówił niesamowicie cicho jak na swoje możliwości.
Głowę miał zadartą wysoko w górę, jeszcze chwila i nosem haratały niebo.
En też popatrzyła w górę.
Nocne niebo poczerwieniało. Ktoś idzie, ktoś kto dobrze się ukrywał  i teraz przyszedł po parę dzieciaków stojących w  ciemnym zaułku.
Błysk.
Kolejna gwiazda spadła tuż nad nimi.
-O kurwa...
En zdążyła tylko zamrugać oczami pokrytymi grubą warstwą makijażu, który zamiast dodawać jej powagi sprawiał, że wyglądała komicznie, czyli jak większość nastolatek w tych czasach.
Przed nimi stał młody mężczyzna w eleganckim prążkowanym garniturze. Wysoki i szczupły. Z pod opadającej na czoło grzywki  oczy ciskały w te dzieciaki prawdziwe gromy.
Teraz to dopiero mieli przekichane.
- Katan...
Beto jako pierwszy odzyskał głos.
Pstryk.
Katan pstryknął palcami w białych rękawiczkach i ta dwójka nie żyła zanim jeszcze upadła na ziemię.
-Wam już dziękujemy - Katan uśmiechnął się do siebie.
Przeglądał się jeszcze przez kilka chwil na dwa ciała które miał zamiar zostawić tutaj za sobą. Szkoda ich.
Starali się jak mogli, ale spieprzyli. Czas jest bezlitosny i szybko ucieka.
Sam teraz musi rozpocząć poszukiwania.
A ta dziewczyna... Ją można zostawić w spokoju, przynajmniej teraz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz